29-letnia Aleksandra Przytulska (GKT Gdańsk) po raz 2 startowała w seniorskich MŚ. Debiutowała przed 2 laty w Dublinie, gdzie stanęła na podium w rywalizacji zespołowej – wywalczyła złoto w technikach specjalnych i brąz w testach siły.
- Trenuję taekwon-do od 19 lat, a od 10 w aktualnej federacji. W 2009 roku przeniosłam się z Mławy do Gdańska i swoją przygodę z taekwon-do musiałam zaczynać prawie od początku ze względu na różnice techniczne pomiędzy federacjami. W kadrze narodowej zadebiutowałam w 2014 roku, a 3 lata później po raz pierwszy startowałam w MŚ. W stolicy Irlandii, poza dwoma medalami drużynowo, wystąpiłam także w walkach, ale nie w swojej wadze. Przeciwniczki były cięższe o około 10 kg. W Polsce radziłam sobie w tej kategorii, jednak na arenie międzynarodowej różnica wagowa była bardziej odczuwalna – powiedziała Aleksandra Przytulska.
- Na treningi do Spały jechałam obolała i ze łzami w oczach. To była też pierwsza rzecz, jaką sobie przypomniałam schodząc z maty po finale Mistrzostw Świata. Warto było wtedy nie odpuszczać, chociaż realne było zagrożenie, że nie wystąpię w -68kg. Decyzja o tym, że pojadę w swojej kategorii została podjęta dzień przed zamknięciem rejestracji zawodników. Konkurencja była spora, ale podołałam wyzwaniu – przyznała zawodniczka pochodząca z Mławy na północy Mazowsza.
- Z Lyndsey Conway razem kiedyś trenowałyśmy na zgrupowaniach. Jeśli chodzi o oficjalne walki, przed MŚ w Inzell spotkałyśmy się tylko raz, pojedynek był bardzo wyrównany, a wygrałam minimalnie ostatnią akcją. Tym razem walka była jeszcze bardziej równa i skończyła się dwiema dogrywkami. Nie czuję się przegrana, czułam, iż w ostatniej akcji trafiłam pierwsza. Jednakże Lyndsey zawsze bardzo zdecydowanie wchodzi do przodu, wszystko dzieje się szybko i w takich sytuacjach ciężko jest rozstrzygnąć. Muszę przyznać, że przegrałam ze świetną zawodniczką, którą w poprzednie wakacje konsultowałam jak fizjoterapeuta. Doradzałam jej co poprawić, aby była jeszcze lepsza, więc jej wygraną mogę chyba uznać jako swój sukces zawodowy – powiedziała reprezentantka Polski, która na co dzień pracuje jako fizjoterapeutka.
- Z pewnością walki są dla mnie najważniejsze i medal indywidualny najbardziej cieszy. Bardzo zadowolona jestem również z faktu, że mogłam skakać w dogrywkach technik specjalnych. To duże wyróżnienie. Z racji liczby konkurencji przygotowania były bardzo długie i intensywne. Od treningów typowo taekwon-do, po treningi skocznościowe, siłowe czy też bokserskie. Trenowałam 2-3 razy dziennie nie rezygnując z pracy zawodowej. W przygotowaniach pomagało mi wielu trenerów, wszystkim chciałam bardzo podziękować. Rodzina musiała wykazać się dużą wyrozumiałością, zwłaszcza mąż. Zawsze bardzo wspiera mnie w przygotowaniach – mówiła Aleksandra Przytulska.