- Termin jesienny może być trudniejszy, ale cel jest niezmienny – obrona tytułu – powiedział Mistrz Europy w taekwon-do w walkach do 70 kg Maciej Żuk (Legnicki Klub Taekwon-do). Tegoroczny czempionat odbędzie się za dwa miesiące w Sarajewie.
- Poprzednie ME odbyły się w kwietniu 2018 roku, a po pięciu wygranych pojedynkach sięgnąłem po złoto indywidualnie, zaś drużynowo z kolegami zdobyłem jeszcze cztery medale, w tym trzy srebrne. I podobnie jak pięć lat wcześniej w szwedzkim Skovde wybrano mnie najlepszym zawodnikiem całego turnieju. W Skandynawii w walkach byłem trzeci, ale zwyciężyłem w układach pierwszych DAN-ów – stwierdził utytułowany Maciej Żuk.
W przeciwieństwie do wspomnianych edycji 2013 czy 2018, tegoroczne ME nie odbyły się wiosną, bowiem w tym czasie rozgrywane były mistrzostwa świata w Inzell. Czempionat Starego Kontynentu zaplanowano w dniach 10-13 października w Sarajewie.
- Termin jesienny może być trudniejszy z uwagi na specyfikę polskich przygotowań i generalnie kalendarza startów. Zazwyczaj we wszystkich najważniejszych imprezach, wliczając międzynarodowe imprezy mistrzowskie oraz MP, uczestniczymy od marca do czerwca. Tym razem, choć nie pierwszy raz, musimy przygotować drugi szczyt formy na październik. Wakacyjna przerwa była krótka, szybko wróciłem do indywidualnych zajęć i trzy-cztery razy w tygodniu ćwiczę na siłowni oraz biegam. Za kilka tygodni rozpocznę specjalistyczny trening w LKT Legnica – przyznał zawodnik, którego szkoleniowcem w klubie i reprezentacji jest Łukasz Stawarz.
31-letni Maciej Żuk po raz 10. będzie rywalizował w ME seniorów. Wielokrotnie startował też w mistrzostwach globu, ale w walkach nigdy nie stanął na podium. Czterokrotnie, w tym niedawno w Bawarii, odpadał w ćwierćfinale i zajmował piąte miejsce.
- Miałem nadzieję, że złą serię przerwę w Niemczech i wreszcie nie tylko zdobędę medal, ale zostanę indywidualnym mistrzem świata. Niestety, marzenie nie spełniło się i prawdopodobnie tego celu już nie zrealizuję. Raczej to były moje ostatnie MŚ, ale mam w sobie jeszcze motywację, by obronić tytuł w ME. Z pewnością żal mi ćwierćfinału w Inzell, gdyż wcale nie byłem gorszy od miejscowego zawodnika Nilsa Knopa. Walka była wyrównana, w końcówce wydawało się, że mam lekką przewagę, lecz 20 sekund przed końcem zostałem zdyskwalifikowany w kontrowersyjnych okolicznościach. Mój rywal i jego trener po walce przyznali, że byli zdziwieni decyzją sędziego, ale w trakcie pojedynku żaden z nich nie zaprotestował… Jakąś skruchę wyrazili, ale tak naprawdę co mi z tego – dodał reprezentant Polski.
Trener Łukasz Stawarz zwrócił także uwagę na kłopoty zdrowotne Żuka. - Z tego powodu nie był w życiowej formie, a leki, które przyjmował, negatywnie wpływały na jego możliwości wysiłkowe. Mimo to był bliski zdobycia medalu w walkach do 70 kg.
Podczas późniejszych MP w Rybniku legniczanin triumfował w układach II DAN i sięgnął po brąz w walkach.
W półfinale minimalnie, zaledwie jednym upomnieniem, przegrałem z kolegą z kadry narodowej Kamilem Dobrowolskim, który z kolei nie dał żadnych szans swemu przeciwnikowi w finale. Wcześniej też miałem problemy z kontuzją, nie wystartowałem w jednych zawodach Grand Prix, przez co byłem niżej w rankingu i znaleźliśmy się w tej samej części drabinki. A co układów formalnych, zawsze mówią, że to jest walka z samym sobą, ze swoimi słabościami, niedociągnięciami itd. Poszło mi chyba nieźle, skoro wygrywałem, choć wiem, że są elementy do poprawy – podsumował Maciej Żuk.